Bliskie spotkanie z włoską otwartością w konsekwencji którego mało nie padłam pod ramą. Drogie dzieci nie pijcie wina w środku dnia. Zwłaszcza przed podjazdem. Przed zjazdem otrzeźwiałam :) I wiem, że był piękny.
Krzywa wieża w Pizie, której kompletnie nie chce mi się oglądać. Wolę kawę i spaghetti. A później zasłużony wylęg na plaży i parada handlarzy zegarków, toreb i sukienek. Oh yes!!
Słońce praży. Już wiem jak czuje się swarka na patelni. Tylko widoki lepsze. Wieczorem izotonik z piwa, ale nie tylko. Bo wiadomo, że dobre wino jest dobre, bo jest dobre i tanie. Podłoga wciąż mimo wszystko twarda.
Pobudka o 6!! Masakra. Bo przecież nie tylko nie zdążyłam się wyspać, ale nawet wytrzeźwieć... Nazwijmy tę trasę, trasą tygryska. Przyczajonego oczywiście. Widoki takie, że koła się prostują. A ja nie mam aparatu.