Wpisy archiwalne w miesiącu

Październik, 2011

Dystans całkowity:477.01 km (w terenie 30.00 km; 6.29%)
Czas w ruchu:10:13
Średnia prędkość:9.90 km/h
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:39.75 km i 10h 13m
Więcej statystyk

praca

Wtorek, 18 października 2011 · Komentarze(6)
Kategoria praca
I to by było na tyle jeśli chodzi o październik. Resztę miesiąca zamierzam spędzić BEZ roweru, chociaż wiem, że takich rzeczy nie powinno się głośno mówić. Aczkolwiek i tak mam zamiar dobrze się bawić i przeżywać przygody. I jeśli rzeczywiście PRZEŻYJĘ to będę dalej na rowerku jeździć :)

no mud, no fun

Sobota, 15 października 2011 · Komentarze(6)
Kategoria ściganie
Do Elbląga przyjechałyśmy ciemną nocą, a on, ten Elbląg zamiast powitać nas chlebem i solą, albo chociaż ciepłem i otwartymi ramionami, to przywitał nas deszczem, chłodem i sztresem. I trzeba powiedzieć, że wielki był on ten stres, tym bardziej, że zapomniałam ciepłych ciuchów rowerowych. Więc im dłużej padało, tym stres był większy. A lało dość konsekwentnie i kompletnie wbrew prognozom serwowanym przez new.meteo. Właśnie ta rozbieżność zachwiała z deka moją wiarą w potęgę Internetu i zaczęłam wątpić, że sobota będzie sucha, a im bardziej wątpiłam, tym bardziej rósł mój sztres. Rósł i rósł jakby podwójnie już napędzany deszczem i zwątpieniem. Aż w końcu nad ranem, kiedy już straciłam wszelką nadzieję i byłam w najczarniejszym ze wszystkich czarnych dołów to padać przestało. Ot tak. Ktoś zakręcił kurek i jeden kryzys został zażegnany, toteż jakoś się zebrałyśmy, Sigma złapała mapy i po krótkim oglądzie stwierdziłyśmy, że jedziemy na północ, nad morze. No więc tak... jak tylko zjechałyśmy z asfaltu do PK 8 to zaczęło się błoto, które w mniejszych lub większych ilościach towarzyszyło nam już do końca rajdu. Trochę nawet przywiozłam z powrotem do Wawki w formie skorupy oblepiającej ciuchy powstałej w wyniku zaliczenia kilku gleb i jednej kałuży. Właśnie w związku z tymi kilkoma wywrotkami na metę przyjechałam upaprana i poobijana tak jakby miała trzynaście a nie ekh… ekhmdzieścia ekhm…lat. Ale było warto! O jak było warto! Widoki były piękne, trasa super, a klimat zajebiaszczy!! Żałuję tylko, że nie udało nam się odnaleźć PK 19. Bo gdyby się udało, to byłabym zupełnie szczęśliwa, a tak to nie jestem z dumna z wyniku. Aczkolwiek jestem dumna z siebie :) Głównie dlatego, że ukończyłam rajd, żeby nie powiedzieć, że dlatego, że w ogóle wzięłam w nim udział. Mogło być lepiej, jasne że mogło. I może gdybym nie była tak wyrypana to byłoby, ale wyrypana byłam i rajd był dla mnie nie tylko walką z błotem, ale również, a może przede wszystkim walką ze sobą i ciągłym kryzysem. Dobrze, że była ze mną Sigma, bo gdyby nie ona, to pewnie w połowie rzuciłabym się wraz z rowerem w krzaki i nie wstałabym aż do wiosny. I właśnie to jest ostateczny dowód na to, że rajdy wygrywa się przede wszystkim w głowie.

praca

Czwartek, 13 października 2011 · Komentarze(2)
podobno mówienie o rzeczach oczywistych jest passe, ale ponieważ dyda mi to dyndem równomiernie wychylonym to powiem to głośno i wyraźnie:

JAK MI ZIMNO!!!

I tu przypomina mi się Feldmarszałek Duda, który wielce umiejętnie skomentować każdą sytuację potrafił. Tę też by umiał.

praca i nocny rower

Środa, 12 października 2011 · Komentarze(2)
Chociaż nocny rower to już niedługo będzie codziennie po wyjściu z roboty.
Przejażdżka z Marcinem po kątach. A tudzież nawet i po krzakach.

praca

Poniedziałek, 10 października 2011 · Komentarze(1)

żółwikiem - krążownikiem

Czwartek, 6 października 2011 · Komentarze(6)
Kategoria praca
Dzisiaj będą same notacje, odnotacje i inne fakty.
Po pierwsze (już miałam to odnotować w poniedziałek, ale zapomniałam) - rondo Starzyńskiego po wyczekanym wielce liftingu jest zajebiaszcze. A rząd dusz w samochodach stojących przed rondem jest jeszcze zajebiaszczejszy. Kierowcy-bombowcy (sądząc po ich minach) są średnio zadowoleni, ale ja jestem i czuję się z tym świetnie. Pewnie dlatego, że nie ma to jak zdrowa dawka egocentryzmu :)
Po drugie odnotować też muszę zmianę wstążeczki na Stawkach. Jak ja lubię te weekendowe remonty. Tylko czemu trzeba na nie tak długo czekać??
Po czecie. Jak to jest, że jedzie sobie taka ofiara lansu w przepnięknym kasku dopasowanym do roweru, obcisłych dopasowanych do kasku i na rowerze dopasowanym do całej reszty wartym zapewne jakiś milion pińcet dwa osimset polskich złotych, ale najdupniejszej lampeczki za 14,99 już nie kupi?? Pewnie w domu też ma drezynę wielkości stodoły, którą parkuje na chodniku, bo na miejsce parkingowe przyżydził.
No dobra. Se ponarzekałam i już mi lepiej.

A jaki wniosek z tego wszystkiego? Muszę kupić nowy rower, bo się wykończę!!!

wykończę się!

Środa, 5 października 2011 · Komentarze(5)
Kategoria praca
Powiadam Wam. Wykończę się na tej kozie.
Zupełnie nie rozumiem jak ja mogłam na niej przejechać 10 tys km. Ale przejechałam. I się nie wykończyłam.
Natomiast jeśli jeszcze kolejny tydzień będę musiała nią jeździć do pracy to padnę i tak będę leżeć.

praca

Wtorek, 4 października 2011 · Komentarze(8)
Nie mogę już tą kozą jeździć!
Wykończę się psychicznie!!