Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2011

Dystans całkowity:1305.01 km (w terenie 7.00 km; 0.54%)
Czas w ruchu:65:59
Średnia prędkość:18.77 km/h
Suma podjazdów:2400 m
Liczba aktywności:30
Średnio na aktywność:43.50 km i 2h 21m
Więcej statystyk

praca

Środa, 31 sierpnia 2011 · Komentarze(2)
Kategoria duch

kombinatoryka zaawansowana

Wtorek, 30 sierpnia 2011 · Komentarze(5)
Kategoria praca
Włożyłam sandałki. Raz jeden, raz! I od razu musiałam zmarznąć w moje biedne paluszki. I tak jechałam dziś rano w – uwaga – szortach i t-shircie oraz bez kasku tudzież bez yspydów, czyli zupełnie incognito. Ale za to na Kozie. Mimo podeszwy sandalnej małpim chwytem wczepiłam się paluchami w zatrzaski, a że zimno było, to mi te paluchy tak zesztywniały, że normalnie jakbym bloki miała. No i tak prawie elegancko bujając się na Kozie przyjechałam do roboty. Wróciłam zaś zaprzyjaźnionym Gary Fisherem. Fajny rowerek, tylko kierę ma tak szeroką, że jakbym kosę trzymała. Kozę natomiast w tak zwanym międzyczasie oddałam w dobre ręce celem zmiany wizerunku. Jak wrócę z ciepłych krajów to będzie gotowa. Wiecie botoks i te sprawy. Zmieniona zostanie kiera, pedalce i błotniczki. A dodatkowo – uwaga – zażyczyłam sobie koszyczek na tylni bagażnik :) I tym sposobem uniezależnię się od samochodu podczas wypadów na zakupy. Ależ jestem sprytna!

praca

Poniedziałek, 29 sierpnia 2011 · Komentarze(1)
Kategoria duch
Po zmianie rowerka zawsze mam takie dziwne wrażenie jak wsiądę na siodełko. Wrażenie jakeigoś takiego niedopasowania. Dziwne to bardzo.
Dziś tylko pracowo, bez rewelacji, bez szczekających psów, blond niuniek i tak dalej. Nawet jakiś samochód mi ustąpił pierwszeństwa. Nuda.
Więc niektórzy swoje ADHD muszą wyładować gdzieś indziej. Albo zmienić dilera :)

inny rodzaj euforii

Niedziela, 28 sierpnia 2011 · Komentarze(13)
Kategoria koza
Co robią fajne dziewczęta jak są zmęczone jazdą na ulubionym rowerku?
Jeżdżą na tym drugim :)
Wystawiłam Kozę z salonu, odkurzyłam, pogłaskałam, przytuliłam i po kilku, na palcach jednej ręki można zliczyć, cmoknięciach załadowałam się na siodło i ... No właśnie. Zanim wyjechałam z osiedla omal z niego nie spadłam. No nisko jakoś, koła inne, kierownica wysoko, ja bez kasku i w ogóle tak incognito... No było DZIWNIE nie ukrywam, ale każdy kilometr, każdy metr, ba nawet każdy centymetr tak mnie uszczęśliwił jak tylko centymetry potrafią :)))
Bosko!
Bo to i piękny rowerek jest. A jak cudownie buja, jak fajnie bierze wyboje, normalnie cud-miód-malinka. Co prawda rowerzyści w obcisłych patrzyli na mnie jakbym miała im zaraz zajechać drogę :), a kierowcy ... a kierowcy właściwie jechali tak samo, z tym że zamiast trąbienia, z okna obszczekał mnie jakiś pies. I muszę przyznać, że przestraszyłam się wtedy bardziej niż gdyby minął mnie tir na gazetę.
A Kozę zabiorę chyba w tym tygodniu do warsztatu, żeby przycięli kierownicę i odkręcili w końcu espedy. Bo tak - mam tam zatrzaski... Zaparkowałam dziś przy Decathlonie, jak wracałam to właśnie hipnotyzowały jakiegoś innego rowerzystę. Ten mars na czole, z którym odjeżdżał świadczył, że chyba nic dobrego sobie o mnie nie pomyślał.

A to wyciągnięte z archiwum

Marzec 2010, Stadion Narodowy i Koza © sliwka


Przejechałyśmy razem pół Polski

nie da się ukryć, że ktoś tu ma rogatą duszę :) © sliwka

ku wodzie

Sobota, 27 sierpnia 2011 · Komentarze(3)
Kategoria duch
Obrałam dziś jedyny słuszny kierunek. Ku wodzie. Coby pomoczyć kończyny i pobyczyć się na zielonej trawie. Białobrzegi oczywiście zatłoczone, samochody na prawo patrz, na lewo patrz, a środkiem rower płynie :) Są plusy mieszkania na Białołęce. Zawsze to powtarzam. Moja ulubiona dzielnica.
No więc w Białobrzegach nie było się po co zatrzymywać. Se tylko wałem pomalutku, relaksacyjnie objechałam i pogapiłam się na łódki. W taki dzień jak dziś te białe łódeczki z białymi żagielkami bardzo przepięknie prezentują się na tle niebieskiej wody i równie niebieskiego nieba. Gdybym miała aparat to tu właśnie w tym miejscu znalazłaby się fotka unaoczniająca widok ów cudowny. Ale aparatu nie mam więc ćwiczymy wyobraźnię.
Na szczęście są takie miejsca, gdzie samochodem trudno dojechać, albo się nie chce, albo się nie wie - bo wiele ludzi jest przekonanych, że na plaży w Białobrzegach Zalew się kończy, a to nie prawda. Nie kończy się. Ale nie powiem gdzie się wylegiwałam. Bo tam jest cisza i spokój i chciałabym, żeby tak pozostało :)

praca

Piątek, 26 sierpnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria duch, praca
A tak grzecznie dzisiaj. Tylko w te i nazad.