czerwony kapturek
Nic mnie bardziej nie przeraża i nie wkurza niż ludzie, których układ nerwowy zatrzymał się na poziomie obrączki okołoprzełykowej.
Ja mam tylko w wypadku takich "czerwonych kapturków" nadzieję, że może on mnie widzi i będzie uważał...
oelka 23:46 środa, 2 marca 2011
Chociaż z drugiej strony na część osobników, czy to na rowerze, czy bez, nie działają żadne bodźce, nawet głośny dzwonek tuż za jego uchem i plecami, czy niemal oślepiająca bocialarka świecąca w najmocniejszym trybie.
Ale jak już bodźce działają to efekt może być przeciwny do oczekiwanego: kiedyś omal nie wjechałem w takiego "kapturka", który był nie do wyminięcia, gdyż jechał niemal po osi drogi, a słysząc dzwonek za plecami obejrzał się... wraz z kierownicą.
Niestety takich, którym bliżej jest do Annelida czyli Pierścienic, niż ludzi nie brakuje.
Kup koniecznie Perełko, nawet jeśli unikasz ulic. Rowerzysta też ma problem z dostrzeżeniem nieoświetlonego rowerzysty. Albo ja jestem jakaś wyjątkowo ślepa :)
sliwka 21:59 środa, 2 marca 2011
quartez - Ty za to widzę, że kręcisz jak opętany. Nie masz zajęć na uczelni, jakiejś pracy czy czegoś, coby zajęło trochę cennego, rowerowego czasu?? :)
surf - niestety, im cieplej, tym więcej takich Holendrów. To jest zaleta zimy (oprócz diamentów :), że nie ma takich rowerzystów, którzy jeżdżą jak potłuczeni.
uwielbiam twoje opisy Śliwko:D
Ksiegowy 15:55 środa, 2 marca 2011
Może to był Latający Holender w wersji rowerowej :)
surf-removed 14:51 środa, 2 marca 2011