na około

Poniedziałek, 25 kwietnia 2011 · Komentarze(4)
Kategoria duch
Dziś już tylko świąteczny obiad toteż nie musiałam się rano spieszyć, mogłam więc pokręcić się trochę tu i ówdzie, ale za to musiałam wziąć sakwy. Większość trasy zrobiłam jak były puste - na szczęście - bo zaczęło się od piachów i wiatru w nos. I wiał ten wiatr i wiał prawie cały czas. No ale przynajmniej później, załadowana po pachy mogłam jechać za pół darmo.

Tak mnie dziś powitał szlak niebieski. Zatęskniłam trochę za zimą, bo był tu wtedy taki pięknie ugnieciony śnieżek i śmigało się jak marzenie.

bo narzekałam na błoto - to dziś mam piach © sliwka


Na przedmieściach Marek jest takie piękne chyba jezioro. Aż mi się Mazury przypomniały. Dookoła zaś pełno śmieci, zapewne grillowanie i plażowanie w takim otoczeniu nie ma sobie równych.

Założę się, że w lecie jest tu tłum © sliwka


W samych Markach za to pewien pociąg przyciąga mój wzrok.

ciuchcia w Markach © sliwka


Natomiast obok ciuchci, młodzież marecka szykuje tradycyjne obchody.

Lany Poniedziałek w Markach © sliwka


Nie wyglądali na zainteresowanych oblewaniem niewinnych rowerzystek, raczej siebie nawzajem, ale i tak przykręciłam trochę tempo.

W Markach, Zielonce i Rembertowie gmina nie dba. Bida znaki nierzadko wyglądają gorzej niż ten poniżej. Wciąż musiałam wyślepiać ślepia, chociaż nie jechałam tamtędy pierwszy raz, a i tak się gubiłam. Koniec końców jechałam z mapą, a nie ze szlakiem.

szlak czerwony © sliwka



Trochę się wzruszyłam przejeżdżając obok brzozowego zagajnika

młode brzozy, aż ślinka cieknie © sliwka


W Rembertowie wskakuję do kolejnego lasu. Tutaj niestety sporo ludzi.

Mazowiecki Park Krajobrazowy © sliwka


Las porzuciłam w Aninie. Ależ tam pięknie!!

drewniak w Aninie © sliwka


Do Wawki wróciłam ul. Lucerny, a później Wałem. Przystanek na obiad i powrót szlakiem nadwiślańskim po praskiej stronie. Ścieżka jest czad! Za każdym razem kiedy nią jadę nie opuszcza mnie wrażenie, że oto gram w jakąś symulację typu FPP więc poginam poginam i tylko staram się na drzewie nie rozbić. Amok. Lubię to :) Duch i ja jesteśmy w swoim żywiole. Dziś aczkolwiek było sporo ludzi. Wczoraj prawie nikogo. Wczoraj była łania - ale uciekła, zanim zdążyłam zebrać szczękę z podłogi, że już o zdjęciu nie wspomnę.

A na koniec jeszcze jeden przystanek - niedaleko domu, na mostku z dziurami, tam gdzie owe pole co przez nie brykam...

Załadowany Ghost, krok od domu © sliwka


A efektem kilku ostatnich dni jest opalenizna "na rolnika", której się dorobiłam jeżdżąc tu i ówdzie w krótkich gaciach i rękawach.
Pojutrze wyjeżdżam, wyprawa rowerowa oczywiście, jak będzie ciepło to problem się pewnie pogłębi :)

Komentarze (4)

Jestem na tyle wiekowy (jak to brzmi ;-)) ), że zdążyłem być, choć jeszcze mało świadomie być pasażerem Kolei Wąskotorowej Warszawa - Radzymin, zanim ją zlikwidowano kursy w 1974 roku. Parowozy serii Px48, takie jak ten ze zdjęcia obsługiwały ją od czasu przekucia torów w 1952 roku, aż do samego końca. Do dziś stoi jeszcze dawny budynek dworca tej kolei w Radzyminie.

oelka 10:12 wtorek, 26 kwietnia 2011

Taka pogoda, też mam nogi w barwach narodowych:)

Kajman 07:06 wtorek, 26 kwietnia 2011

Ja jestem z Marek,a ta ciuchcia stoi przy trasie w kierunku Warszawy.Od dworca Wileńskiego jest to około dziesięciu kilometrów.Ta lokomotywa jest pomnikiem ,na pamiątkę dawnej kolejki wąskotorowej.Zlikwidowano ją w 1975 roku.

trampek 23:31 poniedziałek, 25 kwietnia 2011

Śliwka mów mi szybko, gdzie ta ciuchcia stoi, muszę ją zobaczyć.

surf-removed 21:27 poniedziałek, 25 kwietnia 2011
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa losis

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]