Ulcinj - Szkodra - Ulcinj

Piątek, 29 kwietnia 2011 · Komentarze(2)
Kategoria duch, Bałkany
Do Czarnogóry dotarliśmy w czwartek wieczorem - godzina taka, że niestety bez szans na rower, zresztą i tak nikt by nie dał rady, tak byliśmy zmęczeni. Ale następnego dnia rano raźno ruszyliśmy do Szkodry po drodze przejeżdżając przez granicę Czarnogóry z Albanią. W miarę płaski odcinek, chociaż to właściwie zależy od punktu odniesienia – jeśli porównać go do płaskiego jak stół Mazowsza, to można powiedzieć, że był nieco pofałdowany, jeśli do odcinków, które jechaliśmy w kolejnych dniach, to płaski, no w każdym razie dość lajtowy i szybki.

Do Szkodry wjeżdża się po wąskim moście, przed którym są jeszcze slumsy, gdzie od razu namierzały nas dzieci i próbowały zwinąć co się da, wyciągnęły nawet bidon, ale na szczęście udało nam się go odzyskać. Na moście ruch odbywał się wahadłowo - zasada jest prosta, ale skuteczna „teraz my, a potem wy” albo odwrotnie, a jak wjadą na raz z obu stron, to nie ma rady, słabszy musi cofnąć i tyle. I to jest zapowiedź tego jak jeździ się po Szkodrze. Przepisy ruchu drogowego raczej nie istnieją, tudzież służą tylko jako luźna wskazówka, bo w rzeczywistości jeździ się na czuja. Aczkolwiek ponieważ średnia prędkość to 20-30 km/h to wszystko jest w porządku. I niby trzeba mieć oczy dookoła głowy, ale i tak czułam się tam bezpieczniej niż na naszych ulicach pełnych ograniczeń i zapisów w kodeksie gwarantujących mi bezpieczeństwo. Tu Szkodra wygrywa z Wawką :)

W samym mieście było już bezpiecznie. W centrum stoi duży meczet, a na minarecie wiszą głośniki, żeby wszędzie było słychać muezina jak woła, żeby się modlić. Na przeciwko bank i bankomat, z którego nie można wypłacić pieniędzy - się chyba skończyły :) ale w przyhotelowej knajpie na szczęście można było płacić w euro – miejsce jest wypasione, a przynajmniej takim się wydawało w porówananiu z innymi. Zastanawiałam się przez chwilę co będzie z rowerkami, ale panowie bez nawet jednego mrugnięcia postawili je w bezpiecznym miejscu i traktowali równie dobrze jak nas – coś niespotykanego w rodzinnej części Europy :)
Zresztą nie tylko w knajpie, ale i w ogóle czułam się tam bardzo dobrze i ....egzotycznie, bo trzeba przyznać, że w kaskach i na rowerkach budziliśmy sensację jak banan w skrzynce z jabłkami. I chyba najbardziej zaaferowane były dzieci i szczęśliwe zwłaszcza kiedy odwzajemnialiśmy ich pozdrowienia (Helooooł!! Helooooołłł!!) i w pełnym pędzie przybijaliśmy piątkę :)

Dużo życzliwości, tak było w Albanii, gwar i prawdziwy Wietnam na ulicach. Normalnie czad :)

A w Ulcinj czekała na nas knajpa, rakija i świeże ryby. Właściciel jak się dowiedział skąd jesteśmy puścił nam nawet Krawczyka. Muszę jednak przyznać, że Parostatek średnio się komponuje z rakiją i słońcem zachodzącym nad morzem - sorry panie K. - dlatego dość szybko został zamieniony na bałkan disco :)

Jeszcze w drodze...

tunel kolejowy wydrążony w skale © sliwka


Już na miejscu...

Ulcinj nocą © sliwka


W Albanii:

nowożeńcy pozują do zdjęć © sliwka


norma w Albanii, u nas byłby to sprzęt z serii cool retro © sliwka


ulica w Szkodrze © sliwka


architektura w Szkodrze przykuwa wzrok © sliwka


Szkodra, a w tle meczet © sliwka


detale © sliwka


Wizyta w Albanii szybko się skończyła i trzeba było wracać na kwatery.

Ghost z dumą pozował do zdjęć © sliwka


to jest to © sliwka


W knajpie kelner polecał nam ryby, a żeby rozwiać wszelkie wątpliwości przeprowadził dość skuteczną prezentację :)

zamiast zwykłej karty © sliwka

Komentarze (2)

Wyglądają jak piranje, jadłaś ?

surf-removed 22:28 czwartek, 12 maja 2011
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa edzie

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]