Jeśli myślisz, że gorzej być nie może to jesteś w błędzie
Na pewno było o tym w moim horoskopie, na pewno, tylko ja głupia nie czytam gazet i nie wyczaiłam zmiany aury. Ale były też różne małe znaki – na przykład zaczęły mi wypadać małe przedmioty z rąk, ostre przedmioty, szklane przedmioty... makaron. Pojawiły się siniaki od jakiś chaotycznych zderzeń ze ścianami i szafkami, powstały też rany cięte i kłute od bliskiego, a właściwie zbyt bliskiego kontaktu z ostrymi krawędziami. W sobotę zepsuł się pies i stan ten się pogłębia, ale może dziś uda się dziś wreszcie dostać diagnozę, a dziś popsuł się Duch. Mea culpa oczywiście, bo radośnie najechałam sobie na dwucentymetrową śrubę. Nie wiem jak mogłam jej nie zauważyć, bo jak wydłubywałam ją później z opony to wydawało się że jest olbrzymia i że szczęście miałam, że obręczy nie przebiła, ale nie zauważyłam. A zanim się zatrzymałam było już po herbacie. Opona dziurawa, dętka dziurawa, powietrze dziurawe. A ja bez zapasu. Się tak dziś wybrałam jak ostatnie cielę z encefalopatią gąbczastą na truskawki. Naładowałam do plecaka rzeczy różnych, różnistych, swoich, cudzych, miękkich, twardych, jadalnych i niejadalnych, ale dętki nie wzięłam. A właściwie to ją wręcz wyjęłam. No po co mi ona w drodze do pracy, co nie?! Co może mi się stać w drodze do pracy, w mieście, na równym asfalcie, no co?! No właśnie. Ten tok rozumowania, o ile w ogóle można użyć tego słowa, jasno pokazuje, proszę szanownej wycieczki, że myślenie nie jest dziś moją mocną stroną. I gdyby nie Sigma to musiałabym podwinąć ogon pod siebie i sromotnie jechać tramwajem (ale to by był wstyd!!), ale na szczęście dętka eksplodowała tuż pod jej oknami, więc zadzwoniłam – wiedziałam, że ją obudzę, bo było przed siódmą, ale i tak zadzwoniłam – po ratunek. I ten ratunek nadszedł (nadejszł??) i to tak że Bear Grylls ze swoimi gąsienicami może się schować. Więc chyba powinnam jej kupić jakieś kwiaty, czy coś :) Tym bardziej, że musiałam wziąć dętkę z jej roweru, bo ta zapasowa ma wentyl samochodowy, a do Ducha pasuje tylko presta. Więc nie dość, że ją obudziłam, że wpakowałam się do niej z rowerem jeszcze przed śniadaniem, nasyfiłam w całym mieszkaniu, to jeszcze wyjęłam jej koło i zabrałam dętkę. Fajna ze mnie koleżanka, co nie? Nic tylko się ze mną przyjaźnić.
Albo zamiast kwiatów kupię jej dętkę.
Albo dwie.
Właściwie, teraz sobie tak myślę, że mogłam sobie oszczędzić roboty i wziąć po prostu jej koła.
Nic tylko się ze mną przyjaźnić, prawda?
Prawda :)