chyba jednak nie lubię poniedziałków
Poniedziałek, 13 czerwca 2011
· Komentarze(4)
Postanowiłam, nie do końca zresztą z własnej woli, sprawdzić jak wyglądają ścieżki rowerowe w Warszawie w poniedziałek przed godziną siódmą. Otóż wynik badania jest zdumiewający - są więcej puste niż o ósmej!!
Także tak... wstałam o piątej, wyjszłam z psem, który nie chce wychodzić (a w związku z tym, że nie chce wychodzić, to niedługo liczba weterynarzy, u których bywam przewyższy liczbę sklepów rowerowych) i pojechałam na drugą stronę miasta celem wizyty w urzędzie. Mało tego. W urzędzie skarbowym. Mieszącym się w dodatku skandalicznie daleko od mojego łóżka (nie trzeba chyba dodawać, że jest to wyjątkowo ciepłe i wygodne łóżko, jesteśmy przyjaciółmi na dobre i złe i co tu dużo gadać sypiamy ze sobą. W ogóle to bez sensu z niego wychodzić. Chyba, że na rower. Rower to co innego. Ale urząd skarbowy? No kaman... kto by wychodził z łóżka, żeby pójść do urzędu?!) Do rzeczy... Tamże, znaczy w tymże urzędzie, porozmawiałam sobie z przemiłym panem, który uświadomił mi, że jeszcze się zobaczymy, bo absolutnie, ale to w żadnym wypadku nie jest to moja ostatnia tam (tamże?) wizyta. Pan był naprawdę miły... i tyle, bo tu kończą się dobre rzeczy, które mogę powiedzieć o dzisiejszym poranku.
Poza tym nie wyjeździłam się w weekend. I w związku z tym nie wiem, czy nie powinnam znaleźć kogoś niewinnego i go opieprzyć najlepiej za coś czego nie zrobił. Taka doraźna pomoc :)
Także tego. Idę szukać.
Także tak... wstałam o piątej, wyjszłam z psem, który nie chce wychodzić (a w związku z tym, że nie chce wychodzić, to niedługo liczba weterynarzy, u których bywam przewyższy liczbę sklepów rowerowych) i pojechałam na drugą stronę miasta celem wizyty w urzędzie. Mało tego. W urzędzie skarbowym. Mieszącym się w dodatku skandalicznie daleko od mojego łóżka (nie trzeba chyba dodawać, że jest to wyjątkowo ciepłe i wygodne łóżko, jesteśmy przyjaciółmi na dobre i złe i co tu dużo gadać sypiamy ze sobą. W ogóle to bez sensu z niego wychodzić. Chyba, że na rower. Rower to co innego. Ale urząd skarbowy? No kaman... kto by wychodził z łóżka, żeby pójść do urzędu?!) Do rzeczy... Tamże, znaczy w tymże urzędzie, porozmawiałam sobie z przemiłym panem, który uświadomił mi, że jeszcze się zobaczymy, bo absolutnie, ale to w żadnym wypadku nie jest to moja ostatnia tam (tamże?) wizyta. Pan był naprawdę miły... i tyle, bo tu kończą się dobre rzeczy, które mogę powiedzieć o dzisiejszym poranku.
Poza tym nie wyjeździłam się w weekend. I w związku z tym nie wiem, czy nie powinnam znaleźć kogoś niewinnego i go opieprzyć najlepiej za coś czego nie zrobił. Taka doraźna pomoc :)
Także tego. Idę szukać.