BikeOrient Spała

Sobota, 18 czerwca 2011 · Komentarze(1)
Kategoria duch
Krótko mówiąc – było zajebiaszczo! Zajebiaszczo i to od samego początku do samego końca.
Jedyne problemy jakie były, były z PKP, bo jak się okazało składy jeżdżące do Łodzi nie mają przedziałów rowerowych. Przewiezienie jednego, nawet dwóch rowerów to nie problem, ale przy czterech jak się okazuje trzeba się już mocno nagimnastykować. W piątek znów będę wozić Ducha, tym razem zabieram go na Mazury i zobaczymy jak się jeździ w tamtym kierunku.
No ale do rzeczy... Od samego początku wszystkie znaki na niebie i ziemi zapowiadały, że wszystko będzie wielce zajebiaszczo i jak już mówiłam było. Już w pociągu z Łodzi do Tomaszowa spotkaliśmy rowerzystkę Anię, która również jechała do Spały i jak się okazało razem z przyjacielem mogli zabrać nasze plecaki, dodajmy, że bardzo ciężkie plecaki i podwieźć je do biura zawodów. I jeśli miałabym wybierać - czy mam wygrać puchar, czy raczej spotkać kogoś takiego, to... na cholerę mi puchar. Wolę poznać takich ludzi niż wygrać cokolwiek, mogę być nawet ostatnia, albo i tfu tfu zdyskwalifikowana.
No więc nasze wory pojechały sobie samochodem, a my leciutko poginaliśmy sobie ścieżką rowerową, która prowadzi z Tomaszowa do samej Spały. Ścieżka jest poprowadzona przez las, nie przy samej trasie i jedzie się nią wyjątkowo przyjemnie. Nie sposób też nie zazdrościć mieszkańcom takiego przemyślanego projektu, bo widać, że droga rzeczywiście powstała z myślą o rowerzystach – nie tak jak część warszawskich DDRów. A samo miasteczko również urocze, więc jedziemy sobie pomalutku i podziwiamy. A kiedy dojeżdżamy do biura zawodów nasze plecaki już tam są :) szybko się rejestrujemy i kotwiczymy w domu rekolekcyjnym Ostoja.
Rano szybkie śniadanie i ruszamy na start. Kiedy organizatorzy rozdają mapy robi się harmider, a później wszyscy pochylają się i obmyślają najlepsze warianty. Ja nie patrzę, bo chociaż na kierownicy siedzi już nowo nabyty mapnik, to nie czuję się na siłach, żeby nawigować. Piotrek mówi, że zaczynamy od jedynki, więc ok. Nie wiem gdzie jest północ, południe i właściwie nie ma to dla mnie większego znaczenia, wystarczy, żeby ktoś powiedział, że mam jechać „tam”, a ja tam pojadę.
No i taaak... więc jest znów tak jak w Pruszkowie, że zamiast w prawo pojechaliśmy w lewo i zamiast do jedynki dojeżdżamy do dziewiątki. Dopiero tam się orientujemy, że jesteśmy zupełnie gdzie indziej niż planowaliśmy. Nie będę pisać jaki mnie nerw wtedy szarpnął, jak mi gul skoczył i trzewia skręciło, powiem tylko, że w tym momencie zaczęła się moja nauka nawigacji, bo jeśli już mam być na kogoś zła za wpadki nawigacyjne, to wolę, żebym to była ja sama. Koniec końców zaliczamy dziewiątkę, wracamy do pierwotnego planu i jedziemy na jedynkę. Musimy się wrócić kilka kilometrów, ale poza tym do punktu docieramy bez żadnego problemu. Po drodze spotykamy dwóch bikerów, którzy na chwilę do nas dołączają i razem z nami zaliczają punkt. Dalej ruszamy według planu na szóstkę, do skansenu Niebowo i jak się okazuje nasi nowi znajomi również. Nie odpuszczam już nawigacji, no way Jose, jestem za bardzo wkurzona, ale droga jest prosta i trafiamy tam bez żadnego problemu, szybka fotka, podbijamy karty i jedziemy dalej. Panowie pojechali przodem, ale wybrali podobny wariant trasy i później kilkakrotnie ich jeszcze spotykaliśmy.
W Antoniowie trochę mylę drogę i tracimy dobrą chwilę zanim się orientuję, że jedziemy w złą stronę, ale później już bez problemu łapiemy trzynastkę. Punkt jest po drugiej stronie strumyka, więc jak zwykle ściągam buty i lecę... a na drugim brzegu pokrzywy. Inni rowerzyści, którzy w międzyczasie przyjechali nie patyczkują się, tylko lecą w bród, ale ja jestem miętka i wolę mieć bąble niż mokre buty.
Z trzynastki jedziemy na czwórkę – pole biwakowe, na bufecie uzupełniamy płyny i jedziemy na piątkę – dawna kapliczka. Kapliczka trochę się chowa w krzakach i znów na chwilę się gubimy, ale dzięki rowerzystom, którzy właśnie z punktu wracają tylko na chwilę. Podbijamy karty i jedziemy dalej. Chcemy wskoczyć na zielony szlak i tą drogą dojechać do piętnastki na cmentarz choleryczny, ale właśnie zaczyna padać. Nie chce nam się jechać w deszczu, więc chowamy się na ganku leśniczówki i ucinamy sobie miłą pogawędkę z leśniczym. Deszcz pada akurat dokładnie tyle, żeby sobie porozmawiać a jednocześnie nie nadużyć gościnności i po chwili jedziemy już dalej. Szybko zaliczamy cholerną górkę i jedziemy na kolejny punkt - brzeg starorzecza. Dojeżdżamy jak po sznurku – mapa jest super dokładna, droga prosta, a punkt zlokalizowany przy samej gruntówce, prościej być nie może. Łąki pachną latem, zboże giba się na wietrze, chabry mamią błękitem a ja czuję się jakbym wygrała milion dolców. Jest bosko. Odbijamy punkt i jedziemy na dziesiątkę – brzeg Pilicy. Droga jest naprawdę prosta, chociaż kiedy zjeżdżamy na gruntówkę, która prowadzi przez łąki myślę, że gdyby nie inni rowerzyści moglibyśmy się trochę pogubić. Ale na szczęście nasi tu są, więc łapiemy punkt i zawijamy na metę. Po drodze zaliczamy jeszcze dwójkę – dawna leśniczówka – do której trafiamy jak po sznurku i jak to ktoś powiedział dzida na bazę.
Jestem zadowolona. Cele zostały osiągnięte – chcieliśmy zdobyć osiem punktów, a zdobyliśmy dziesięć i mimo początkowej wpadki, która zresztą ostatecznie nie była takim najgorszym posunięciem bez problemu zmieściliśmy się w czasie. No i strzeliliśmy setkę. Było dużo terenu i jeszcze więcej świetnych widoków. Ogromne podziękowania należą się organizatorom za rewelacyjnie przygotowaną mapę i świetnie zorganizowaną imprezę.
I tylko komarów mogłoby być mniej :)

survival w PKP © sliwka


chwilę po rozdaniu map © sliwka


rowerzysto, strzeż się pociągu © sliwka


Skansen Niebowo © sliwka


chabry... © sliwka


Pilica © sliwka


zabytkowy kościół © sliwka


jeden przedział, dwa rowery © sliwka

Komentarze (1)

Śliwka delikatniusia jest, pantofelków nie chciała pomoczyć, a sama mi radziła, żeby kierpce zdejmowac przed kąpielą.

Fajnie było i jest gites, dobra imprezka na orientację stawia na nogi.

To teraz pod Poznań na WSS, a po drodze jeszcze Więcbark :)

surf-removed 17:09 poniedziałek, 20 czerwca 2011
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa tkows

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]