Mazovia MTB Karczew
Wyjechaliśmy za późno, zgubiłam rękawiczki, wystałam się w kolejce po numer i chip, którego oczywiście nie umiałam przypiąć i jak ostatnia blondynka musiałam pytać ludzi co to jest i z czym to się je. Jednym słowem już od samego początku zapowiadało się całkiem nieźle. A jak już przypięłam chipa to okazało się, że znów muszę chodzić i pytać, tym razem "gdzie ten start". Ale postanowiłam udawać, że wcale nie uważam takich pytań za żenujące, tylko kierujące. No i dobra, znalazłam start, ustawiłam się w błocie obok innych bikerów i oczywiście "tylko nie ostatnia, nie ostatnia". A potem już tylko darłam na złamanie karku, darłam i darłam, ale tak, że moje sapanie słychać było prawdopodobnie aż w stumilowym lesie. I oczywiście glebę też zaliczyłam - to była zemsta Koziszcza mojego starego, bo w kozie odwrotnie zmienia się przerzutki niż w Duchu i nie zawsze o tym pamiętam, a odruch pozostaje odruchem. No więc błoto, potem przystanek na płyny, bo OCZYWIŚCIE nie wzięłam ze sobą wody. No i te pagórki, pagóreczki niewielkie gdzie do czerwoności grzały mi się kopyta, a gil zwisał do pasa i na szczycie których stali sobie panowie z aparatami. A gil do pasa!! I aż chciałam krzyknąć "Panowie, ja w takich chwilach jestem fotogeniczna jak dupa barana!" ale mi tchu nie starczyło.
Ah, no ale było bosko. BOSKO!! Nie zdążyłam co prawda powąchać lasu z tego całego sapania, ale to nic, to nic. A na mecie byłam bliska stanu agonalnego i błagałam o reanimację, której nie wiedzieć czemu nikt nie zaaplikował. Cholera, czy to przez to błoto?? Ale w generalce kobiet byłam w pierwszej dziesiątce co oczywiście przekroczyło moje najśmielsze oczekiwania (które swoją drogą nie były wysokie), spowodowało wyszczerz do szóstek i w konsekwencji suszenie zębów jednostajnie nieprzerwane. A w domu po posiłku regeneracyjnym zerknęłam na wyniki i okazało się, że oprócz generalnej klasyfikacji kobiet są jeszcze kategorie wiekowe, czy jakieś tam inne. No kuźwa!! I ja się teraz o tym dowiaduję?!! Teraz?! No i w swojej kategorii byłam pierwsza. No zajebiście, tylko ja się pytam dlaczego nikt mi o tym wcześniej nie powiedział?!! Poczekałabym na jakąś koronację, podium, medal z ziemniaka, zdjęcia i oklaski, polansiłabym się w Towarzystwie i w ogóle. A tak jak ostatni wyryp uciekłam do domu. No bo co to za miejsce - szóste. Ni przypiął ni wypiął. No dajcie spokój!!
No i cóż, nie było dziś setki jak u dziewczyn-cyborgów, ale nadarłam się całkiem nie od rzeczy. I spodobało mi się, więc ciąg dalszy nastąpi :)