Właściwie to powinnam powiedzieć "kasta cyklistów zimowych" ale wtedy nie wbiłabym się w rytm piosenki, do której nawiązuję. A nawiązuję, bo zauważyłam, że im bardziej ekstremalne robią się waruny, im mniej cyklistów, których nie wiem sama co gna na zewnątrz, każe ubierać się w setki warstw i pedałować kiedy nawet łzy zamarzają, ale im nam gorzej, tym życzliwsi jesteśmy. Zauważyliście? No i tak - mijam bikera on macha, ja macham i kiwamy głowami... jakbyśmy byli jacyś chorzy. Jacyś nienormalni. Bo, helooooł, w końcu się nie znamy, nie?! Ale jesteśmy na rowerach i wygląda na to, że to właśnie to, co nas łączy. To jest właśnie to coś, czego w lecie nie uświadczysz. Dziś trzech panów spotkałam. Aczkolwiek myślę, że będzie nas więcej, a już zwłaszcza gdy ruszy budowa metra na Wileńskim.
PS. Chyba się aklimatyzuję, bo dziś wcale nie zmarzłam.
update - po południu zawsze cieplej :)
Komentarze (4)
surf - to codzienne wyskakiwanie to mnie niedługo do grobu wpędzi :) A spragniona jestem jak bosman grogu!! :)
drache - na mojej prowincji zawsze mniej niż w centrum. Dziś koło siódmej zanotowano -17. Ale w centrum Wawy zawsze o dwa stopnie cieplej.
alistar - najważniejsze dobre wdzianko. Ja przy tych temperaturach w spodniach narciarskich pomykam.
Musi, aklimatyzujesz się :D U mnie dziś i wczoraj o 6.00 drobne -19.... Mój facet wsiada na rower i gna gdzie go oczy... znaczy, do pracy. Cyklotyk jeden ;D A ja, niestety, z lekka wymiękam ;P Fajnie, że takie objawy życzliwości spotykasz :) Zazwyczaj, jak jadę, to zero innych wariatów na rowerach...