Dane z wyścigu - 22km, 1:20:43, co daje chwalebne szóste (nomen omen - jak na BS) miejsce w mojej kategorii wiekowej. I teraz wszyscy, którzy są ciekawi kim ta Śliwka jest wędrują na stronę Mazovia MTB i sprawdzają wyniki. Zaliczyłam dwie gleby (z czego jedną tuż przed panem fotografem i teraz drżę z niepokoju, że zaraz pojawią się fotki jak buszuję nosem w zaspie, a drugą bolesną, w konsekwencji której prawa noga nabiera właśnie pięknego śliwkowego odcienia. Spódnicy to ja w tym tygodniu na pewno nie założę), jeden kryzys, bufet z herbatą i wykazałam się uwaga! uwaga! niczym nie skażoną postawą altruistyczną, która kosztowała mnie kilka drogocennych zapewne sekund - pożyczyłam pewnemu panu pompkę. I teraz dzięki temu mogę śmiało powiedzieć, że to szóste miejsce - bezczelnie rozczarowujące zresztą, choć oczywiście chwalebne jako się na wstępie rzekło - to właśnie z powodu gleb, bufetu i pompki. Ale to nie prawda. Prawda niestety jest brzydka (jak zwykle), a wygląda tak, że jest co najmniej pięć lepszych ode mnie lasek. Naprawdę lepszych!! I naprawdę nie wiem, czy bez psychoterapii trwającej co najmniej trzy lata jakoś sobie z tym poradzę :)) Humor poprawia mi jedynie pucharek z poprzedniego etapu. No i jestem zrąbana. Te pozostałe km to dojazd. A w drodze powrotnej załapałam się na taką zadymkę, że proszę siadać. No naprawdę... ja dziękuję po tym całym ściganiu jeszcze takie efekty specjalne. Suma sumarum - gicik. A byłoby jeszcze lepiej gdyby nie było tylu wyprzedzających mnie osób. Zwłaszcza po tej bolesnej glebie, po której przez parę dobrych chwil w ogóle nie mogłam się pozbierać i tylko patrzyłam przez łzy (no dobra, trochę dramatyzuję) jak sznureczek bikerów mija mnie i znika w oddali.
A dobre towarzystwo i współból ścigania zapewniała Sigma :)
Komentarze (11)
che - zdaje się, że czas jest liczony dla każdego indywidualnie, więc nie masz strat do zawodników z innych sektorów. Wadą dziesiątego jest tłok. A wadą wcześniejszych są panowie-ściganci, którzy wybijają się z dalszych sektorów. Do zob za dwa tygodnie :)
alistar - na szczęście rowerek ok., w śniegu ryliśmy więc w sumie nie było najgorzej.
surf - nie znam tego słowa na o, ale wrodzona yyyntelygencyja podpowiada mi, że odpowiedź na Twoje pytanie brzmi: kawa, ciasto, zupa - same dobrotki :)
Jest oki, zawody ukończone w jednym kawałku i jeszcze pompeczkę bikerowi użyczyłaś. Jak znam życie to niezły tłok jest na trasie, zwłaszcza na tak krótkim dystansie. a co było dobrego na obcerstvovacce, oprócz herbatki ?
Ja z dziesiątego i popracowałam trochę giczołami, żeby wskoczyć wyżej i udało się aż do pierwszego sektorka w Mrozach:) A poszło tak, że na dystansie mega byłam piąta w mojej kategorii wiekowej (K2), ósma w open. Całkiem zadowolona jestem, biorąc pod uwagę fakt startu z 10-minuto stratą do zwyciężczyń;)
fascik - też jestem zdania, że pierwsze miejsca demotywują, nie to co kolejne :))
che - no właśnie, właśnie. Wrodzona nieśmiałość podszyta brakiem pewności nie pozwoliły zaczepić mi obcej osoby, ale też miałam takie wrażenie. To teraz już wiemy :) Jechałam z trzeciego. Jak Ci poszło??
quartez - nie miało być inaczej. W Mrozach też będę.
na nartach też szaleję, dużo jestem w górach, teraz wróciłem w ostatni czwartek :) to też jest przyczyną przerw w wpisach, no a teraz choróbsko, ale szybko na szczęście mija, na krótko wsiądę na rower prawdopodobnie już jutro :))
Mam niejasne wrazenie,ze minelysmy sie dzis,a nawet mialysmy przed startem,przed wejsciem do biura zawodow zaparkowane niedaleko od siebie rowery! Z ktorego sektora startowalas?