Czy zna ktoś gruziński??

Wtorek, 19 kwietnia 2011 · Komentarze(7)
Kategoria duch
I chciałby przez najbliższe cztery miesiące mnie w tymże gruzińskim wyszkolić, tak żebym umiała spytać gdzie jestem, jak dojechać do celu i powiedzieć kilka podstawowych rzeczy - jak się nazywam, że jestem niewinna, poproszę adwokata, ratunku... Jest ktoś taki?
Bo wygląda na to, że od kilku dni dysponuję biletem do Gruzji. Niestety nie dysponuję niczym innym.
A było tak - zadzwonił do mnie kumpel, a może to ja zadzwoniłam...? Nie wiem kurna blaszka i nawet gdyby poświecił mi ktoś lampą w twarz to nadal bym nie wiedziała -ale pragnę podkreślić to nie jest efekt galopującej starości i Alzheimera, nie. To jest efekt tego co robią z ludzi szybkie decyzje. Bo tak sobie gadamy, słowotok leci lotem jednostajnym nieprzyspieszonym, a ten nagle wypala, żebym z nim i jego towarzyszką życia do Gruzji leciała. Do Gruzji?! Eee, nie stary, nie, ja już mam plany na wakacje, a po wakacjach w grudniu jadę do ciepłych krajów - mówię i gadamy dalej, ale mi już w głowie coś przeskoczyło i Gruzja pomału jedną półkule anektuje. - Ale Wy to tam jedziecie na rowery, czy tak normalnie? Bo wiesz, jak nie na rowery, to ja w grudniu... - mówię znowu i NIBY gadamy dalej, ale jedna ręka zaczyna mi jakby drżeć. Gruzja opanowała nerw od ręki prawej. A potem od ręki lewej. A potem i noga tak nerwowo chodzić zaczęła i już nie mogłam się wcale wysłowić do słuchawki, bo Gruzja wszystko zabrała, wysztywniła mi kręgosłup, wyprostowała włosy, oczy przewróciła białkami do góry i przemówiła przeze mnie jak ten Duch-Kogoś-Bardzo-Złego w te straszne, wiekopomne słowa: "No dobra, kup mi ten bilet".
I on kupił.
A duch się ulotnił. Zdrajca! Zdrajca co żółte ma... noo... oczy. Powiedzmy, że oczy.
No więc nie mam pojęcia jak to będzie.
Nie mam żadnego planu.
Moja znajomość gruzińskiego jest mniejsza od zera i tak właściwie to nie wiem nic.
Mam tylko bilet i szczere chęci by zrobić Gruzję rowerem.
Aczkolwiek - cholerne aczkolwiek zawsze się wepchnie do wszystkiego do czego tylko może - aczkolwiek moim znajomym do rowerowego planu nie spieszno - zupełnie nie wiem dlaczego. Czyżby góry?? To tylko dwutysięczniki przecież :) Czyżby pogoda? Że niby zimno i deszcz? No ale to wystarczy się do tego zimna uśmiechnąć - ja uśmiecham się do szóstek aż.
No i mam jeszcze letkiego cykora, bo rowerem bardzo chcę, ale tak samojeden? Sigma, która jak najbardziej do kaukaskiego wyrypu jest pierwsza, niestety z przyczyn obiektywnych partycypować nie może, ale podobno już zaczęła obgryzać paznokcie z żalu. A szkoda, bo zawsze miała takie zadbane dłonie :)

No i z takim dylematem poszłam się przerowerować korzystając z dzisiejszego Rogerowo Watersowego urlopu. Miałam nadzieję, że coś wymyślę, ale było tak cudownie, że dość szybko o wszystkim zapomniałam. I dalej jestem w kropce. Obczaiłam za to ścieżkę, o której pisał Krzysiek. Jest bajeczna. I okazuje się, że nie kończy się przy porcie praskim, tam jest tylko taka dziwna szykana. Ścieżka natomiast ciągnie się dalej aż za most Gdański, a w okolicy Zoo jest dodatkowa atrakcja w postaci mini parku linowego. Za Gdańskim widać, że jeszcze nie wszystkie prace są skończone, ale ewidentnie coś tu jeszcze będzie. Niestety z braku czasu dalszej części nie zbadałam, ale zbadam przy pierwszej wolnej okazji. Ścieżka jest zarąbista!
A teraz wio do Łodzi!

Komentarze (7)

klosiu - ja po rusku mówię mniej więcej tak samo jak po gruzińsku :)

hipek99 - ścieżka jest opisana u oelki na blogu, zjechać można na nią przy każdym z mostów, ale od strony ulicy zjazdy są zamaskowane. Moim zdaniem najlepiej zjechać ze ścieżki prowadzącej Wałem Miedzeszyńskim na wysokości portu praskiego, trzeba sprowadzić rowerek nieciekawie wyglądającymi schodkami, które niby prowadzą w krzaki, a tak naprawdę na szlak.

surf - bilet był w promocji, kasy z tego nie będzie :)

oelka - dzięki!!

Kocuriada - no właśnie niestety, albo stety (bo w drodze powrotnej sromotnie kimałam na tylnej kanapie) samochodem :))

sliwka 08:20 środa, 20 kwietnia 2011

A do Łodzi na rowerze? ;P

KOCURIADA 06:18 środa, 20 kwietnia 2011

Właśnie sobie przypomniałem, że w ostatnim kwietniowym Rowertourze jest opis wyprawy do Gruzji autorstwa Andrzeja Zadwornego.

oelka 23:48 wtorek, 19 kwietnia 2011

Ślwka, bilet sprzedaj, a za zaoszczędzone pieniądze jedź do Gruzji rowerkiem, po drodze się języków nauczysz różnych, a jak Ci jeszcze jakaś kasa zostanie to se ją godnie przepijesz na miejscu :)

surf-removed 21:51 wtorek, 19 kwietnia 2011

hipek99 - ścieżka ciągnie się nad Wisła wzdłuż Wybrzeża Szczecińskiego i Wału Miedzeszyńskiego, ale nie bezpośrednio przy ulicy tylko na terenie zalewowym Wisły.

I z opisu sliwki wygląda na to, że mogę wycieczki nad Wisłę zrobić cześć drugą...
A co do Gruzji, to w większości znają tam rosyjski, choć czasem, może się okazać, że po polsku łatwiej się dogadać niż po rosyjsku. Gruzini też mają swoje powody, aby na Rosję patrzeć niezbyt miło. I to nie tylko z powodu ostatniej wojny, ale i dalszej przeszłości.
Kiedyś miałem okazję pracować z Gruzinką, spędziła w Polsce dobrych kilka lat i nawet nie miała typowego dla ludzi ze wschodu akcentu.

oelka 17:49 wtorek, 19 kwietnia 2011

Przy której ulicy jest ta ścieżka?

Hipek 13:59 wtorek, 19 kwietnia 2011

Hehe, i tak się rodzą wielkie wyprawy ;)
Podejrzewam że jakby co po rosyjsku się porozumiesz, jak w każdej byłej republice. Bo gruziński to jak węgierski :).

klosiu 08:57 wtorek, 19 kwietnia 2011
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa namii

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]