Waypointrace Pruszków

Sobota, 28 maja 2011 · Komentarze(10)
Zanęciły mnie te wszystkie relacje z rajdów na orientację, zwłaszcza surfa, więc nadszedł w końcu ten moment przełomowy, że i ja wystartowałam. Pomysł sprzedałam wcześniej wśród znajomych, a że został przyjęty właściwie, to nie pozostało nic innego jak tylko zapisać się i w sobotę rano stawić się w Pruszkowie. Pobudka jak zwykle o szóstej - po ciężkim tygodniu, to masakra - jechałam zmęczona, a śniadanie wcinałam w pociągu, ale w świetnym humorze, bo kobieca intuicja mówiła mi że będzie wielce zajebiaszczo. Co prawda prognozy już od piątku wołały, że będzie zimno i trochę deszczu, ale jak się okazało były w błędzie :)
Rajd był super! Świetna przygoda, niezłe wyzwanie, brudu po uszy i ubaw po pachy, ale no mud, no fun :)
Jak się okazało najmocniejszą naszą stroną jest zdolność znoszenia wszelkich przeciwności losu - pokrzywy, błoto, woda to naprawdę pikuś, ale żeby wydostać się z Pruszkowa w zamierzonym kierunku to już wyższa szkoła jazdy. Nie wiem jak to się stało, musi czary, ale zaraz po starcie, jadąc w kierunku jedynki nagle znaleźliśmy się na dwójce. Do tej chwili nie umiem tego wyjaśnić, konsultowaliśmy się w drużynie, ale nikt nic nie wie. Podejrzenia padają więc na dziurę w czasoprzestrzeni. No a ponieważ z dziurami nie wygrasz, to trzeba się było dostosować. Więc dwójkę, trójkę i po części również czwórkę zdobywaliśmy w towarzystwie innych rajdowców. W bliskiej okolicy punktów wystarczyło po prostu jechać za tłumem i żadna nawigacja nie była potrzebna. Piątka była trochę trudniejsza, postanowiliśmy okrążyć stawy i zajechać od Baszkówki. Pomysł wydawał się niezły, ale do czasu oczywiście, bo przed samym punktem natrafiliśmy na żywą wodę, którą trzeba było w bród przekroczyć. Zapadaliśmy się w mule po kolana, ale przekroczyliśmy :) Punkt zdobyty. Stamtąd przyspieszyliśmy na szóstkę. Coraz mniej rowerzystów dookoła nas, więc może być problem z trafieniem, tym bardziej, że trzeba będzie znaleźć mostek, a drogi na mapie nie ma. Ale przed samym punktem sympatyczny biker trochę nam pomaga. Przechodzimy przez mostek, jedziemy przez pola i w gąszczu wydeptanych na szczęście pokrzyw znajdujemy punkt. Po drodze zaliczam jedną z dwóch gleb, po której kolano zmienia kolor na romantyczno fioletowy, ale nie boli i to najważniejsze. Wyjeżdżając z szóstki rozdzielamy się, Piotrek chce zaliczyć ósemkę, ale ja i dziewczyny boimy się, że czasu nam nie starczy, więc jedzie sam, a my ruszamy na dwunastkę, która wygląda na prostą do zdobycia. Rzeczywiście tak jest, chociaż oczywiście zaliczamy małą i głupią wtopę nawigacyjną, bo jak zwykle prowadzę tam gdzie chcę, a nie tam gdzie powinnam. Muszę nad sobą popracować przed Spałą :)
Za dwunastką spotykamy Piotrka, który nieźle poginał, żeby zaliczyć ósemkę i teraz nas doszedł dzięki temu, że a) zabłądziłyśmy, b) zatrzymałyśmy się na bułkę pod sklepem. Razem jedziemy na trzynastkę i tam łapię kryzys. Nie zdążymy! Kiedy odbijamy karty - a jest to nasz siódmy punkt potrzebny do kwalifikacji na Pro - jest kwadrans przed czwartą, a do Pruszkowa kawał drogi. Nie zdążymy i się nie zakwalifikujemy! Naprawdę zaczynam się bać. Więc gnamy. Ciągnę grupę i ciśniemy na maksa, a minuty uciekają. W Granicy trochę się uspokajam, bo wygląda na to, że jednak zdążymy, o ile znów nie zgubimy się w Pruszkowie, ale gdzieś na samych przedmieściach mija mnie kolejny sympatyczny biker i krzyczy, że wie którędy jechać, bo zna okolice. Takiej szansy nie można zmarnować. Patrzę tylko, czy Sigma jedzie i hop, wsiadam na koło. Za mną jeszcze jakaś grupa, a za nimi gdzieś tam widzę jeszcze żółty kask Sigmy. Jadę na kole, staram się nie zgubić przewodnika a jednocześnie pozostać na zakrętach tak długo, żeby ci z tyłu widzieli gdzie skręcić. I sztuczka udaje się, na metę wpadamy jakieś siedem minut przed czasem :) Udało się!! Oh yes!!
Cel zaliczony - jest siedem, a w przypadku Piotrka osiem punktów, jesteśmy w Pro. Wiem, że rajd był prosty nawigacyjnie, że w Spale będzie dużo trudniej, ale chyba dobrze wybraliśmy jak na początek, debiut uznajemy za udany :)
Trasa była super, punkty rozlokowane bardzo klimatycznie, mnie urzekł zwłaszcza piąty, bo po wytaplaniu się w błocie zawsze wzrasta mi poziom endorfin :)) Single track na dwunastkę po prostu uroczy - aż żałuję, że tak dużo czasu straciliśmy na nawigacji, bo nie mogliśmy się nacieszyć okolicą tak jak powinniśmy. Ale przygoda była git majonez!

Komentarze (10)

No, no Śliwka wpadła w orientację, do końca sezonu jeszcze kilka imprez zostało, powodzenia w Spale :)

surf-removed 14:07 środa, 1 czerwca 2011

I kolejna zarażona... :-) Do zobaczenia w Spale :)

djk71 19:15 poniedziałek, 30 maja 2011

oelka - zdaje się, że pisali, że do końca dzisiejszego dnia postarają się opublikować wyniki i mapy. Impreza była taaaaka, więc zdecydowanie polecam :)

Toomp - bez ekipy, z którą byłam na pewno by się to nie udało

alistar - Claudia Shiffer?? :))

este - czasu rzeczywiście było mało, zwłaszcza dla takiego leszcza jak ja. Jak zwykle więcej szczęścia niż rozumu :))

marek - szkoda, że tak krótko, ale może następną razą będzie lepiej.

sliwka 09:26 poniedziałek, 30 maja 2011

Ciekawe jak wygląda mapa. Szkoda, że jej na stronie Waypointrace'a jeszcze nie wrzucili.
Może się kiedyś wybiorę na tę imprezę. W końcu okolice Pruszkowa nie są mi obce.

oelka 21:17 niedziela, 29 maja 2011

Super! :D
Radość, i chęć powrotu - czy jest lepsza reklama? ;)

alistar 20:07 niedziela, 29 maja 2011

Porwałaś się na PRO, gratulacje ;). Ja się wystraszyłem dystansu , a właściwie limitu czasowego. Pozdrawiam.

este 16:21 niedziela, 29 maja 2011

Też chwilę byłem :)

marek 08:56 niedziela, 29 maja 2011

Kocuriada - fotki robiła Sigma, jak będą to będą :)

sliwka 08:36 niedziela, 29 maja 2011

Super :) Kobieto, Ty to masz pałer :))) Tylko tak skromnie zapytam - a gdzie fotki???

KOCURIADA 08:17 niedziela, 29 maja 2011
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa torzo

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]