wielka woda

Środa, 27 lipca 2011 · Komentarze(5)
Kategoria duch, praca
Rano tak zmokłam, że już bardziej się nie da, ale mimo deszczu ze trzech rowerzystów minęłam. Duch w narodzie nie zginął, albo może nie utopił się rzec powinnam. Za to wieczorem było mi oszczędzone, dzięki wypracowywaniu nadgodzin w pracy udało mi się wbić w okienko międzydeszczowe i dotrzeć prawie suchą stopą.
Ale mam już dość tego deszczu. Mam już tak dość, że jestem u kresu wytrzymałości. Jeśli jutro znowu będzie to samo, to chyba wyrwę sobie wszystkie włosy. I będę chodzić łysa. Co też ma swoje zalety - bo na przykład w taki dzień jak dziś nie trzeba suszyć czupryny suszarką do rąk zawieszoną w damskiej łazience.
Czy naprawdę trzeba zarżnąć czarnego koguta, czy inną owcę żeby to słońce w końcu wyszło??

Komentarze (5)

Śliwka, przecieranie mokrego czerepu wyłącznie ściereczką ma niewątpliwie sporo zalet... jednakże nie rób się na łyso ;)

Oelka, obyś dobrym prognostykiem był!

alistar 20:42 czwartek, 28 lipca 2011

Ja miałem na odwrót: do pracy pomiędzy deszczami, a powrót w czymś w rodzaju mżawki, co na koniec zamieniło się w regularny deszcz. Mam nadzieję, że sierpień będzie taki jak być powinien, czyli suchy, ciepły i słoneczny.

oelka 07:40 czwartek, 28 lipca 2011

dupa blada, przepraszam, ale dupa blada z tym deszczem

angelino 20:56 środa, 27 lipca 2011

musowo zarżnąć, dzisiaj łaziłem z parasolem, co mi się rzadko zdarza :)

surf-removed 20:22 środa, 27 lipca 2011
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa itepe

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]