Jest taka znajoma pani, którą rano spotykam zanim się przebiorę z normalnych ciuchów w jakieś pracowe gałganki. I tak se rozmawiamy i rozmawiamy i pani w końcu pękła i pyta - "ja to tylko jednego nie rozumiem, jak pani się rano przebiera w cywilne rzeczy, to kiedy pani te przesyłki rozwozi? W nocy??!!" :)))
Mój ulubiony pan Tomek, Tomek, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych, jak zwykle wszystko naprawił i jeszcze koło wycentrował. A ja obiecałam, że nie będę już niczego odkręcać. I w ogóle...
Rybę kupiłam. Znowu i wczoraj. A właściwie dwie. Jednego lina i jednego pstrąga. Lin okazał się być niesmaczny i ościsty, a pstrąg jak zwykle. Palce lizać. Nie to co dorsz. Dobra rybka, dooobra rybka... mój ssskarrrb... glum glum... I jeszcze te ich małe mordeczki! Tak mnie jakoś rozczulają, że aż serce pęka. Nic dziwnego, w końcu jestem wrażliwą dziewczyną, a poza tym rybki mordki mają wielce słodziakowe. Słitaśne wręcz. Się aż serce kraje jak je wyciągam z torebki i zawijam w folię do pieczenia. Tym bardziej, że są tak świeże, że gdyby nie były wybebeszone to rękę dałabym sobie uciąć, że jeszcze żyją. Kraje się, oj kraje powiadam Wam. I w gardle staje, że aże przełykać nie można. Dlatego zaraz jak tylko wyjmę je z piekarnika uj*uję im te łby i wy***alam do kosza. Nie zjadłabym inaczej. Wrażliwość mi k*** nie pozwala albowiem :) A ponieważ to blog rowerowy to dodam tylko, że jechałam tam i z powrotem. Glum glum... :)
Czyli notka z pozdrowieniami specjlanie dla Quarteza :) A swędzi, bo mnie komary pocięły w czasie wtorkowego nocnego rowerowania. Komary wampiry. A te ugryzienia zaczynają u mnie działać z opóźnionym zapłonem, czyli dopiero dzień albo nawet dwa później. Jak z tą żyrafą, co jak w dupę kopniesz to za dwa dni dopiero zajarzy, tyle, że ja nie mam nakrapianej szyi. Przynajmniej z reguły, bo teraz to wszędzie jestem nakrapiana. Czerwonymi bąblami. No ale. Nocne rowerowanie ma swoją cenę. Dobrze chociaż, że ceną tą nie była nerka. A mogła być. Mogła! Bo chłopaki wywieźli nas gdzieś, w te rejony gdzie normalny człowiek z praskiej strony Wisły nie zapuszcza się po zmroku, czyli gdzieś. Albo nawet GDZIEŚ. Nie wiem gdzie. Na Żoliborz czy coś. I mogli nerkę wyciąć. Mogli!! A nie wycięli. I dlatego ich lubię :))
Wystarczy?? :)
A do domu wróciłam o północy i niby nie zmarzłam, ale jak z roweru zeszłam to sztywna byłam jak Pal Azji i nawet jak się do łóżka kładłam to jeszcze w pozycji rowerowej byłam. Czyli na jeźdźca. Tudzież na germańskiego k* oprawcę. Wstawiłabym zdjęcie, ale tu z pracy nie mogę, więc wstawię tylko linka. http://patrz.pl/zdjecia/najezdzca Se kliknąć proszę i zobaczyć jak ktoś jeszcze nie znaju.