Ma ktoś? Bo przyjmę. Jakoś nie mogę się odnaleźć, jakoś frustruje mnie fakt, że muszę cholera pracować i nie mogę całego dnia spędzić na rowerze. Goddamn it!
Tych, którzy czekają na notki z Bałkan trochę rozczaruję - wyzdrowiałam :) Przyjęłam wczoraj szklankę wysokoprocentowego alkoholu - w celach zdrowotnych naturalnie - i dziś czuję się już prawie normalnie. Nie rozumiem tylko dlaczego lekarze przepisują na gardło jakieś paskudne zielone pastylki, zamiast czegoś mocniejszego? No to tak. Jutro uzupełnię trochę wpisów. Odgruzowałam się i może to już jakoś będzie.
A wczoraj naszła mnie refleksja jeszcze jedna, że chyba tylko my - cykliści lubimy sobie drogę do domu/ pracy wydłużać. Zboczeńcy, zboczeńcy, zboczeńcy!! :)
Usłyszałam ostatnio "bo Ty za dużo jeździsz (ja??? dużo??? heloł!!). Powinnaś zachować jakąś równowagę!" I to mi dało do myślenia. Bo osiem godzin pracuję, osiem godzin śpię (w przybliżeniu rzecz jasna), a jeżdżę tylko półtorej, no maks dwie. Więc ja się zgadzam. I też się pytam - gdzie ta równowaga??!!
Tak się czuję dnia następnego po koncercie Rogera. Pomroczność, która atakuje mnie od rana jest tak dojmująca, że najchętniej wlazłabym pod biurko, gdzie na spokojnie mogłabym przekimać ten dzień w pozycji embrionalnej. Nawet karimatę mam, więc waruny wcale takie najgorsze by nie były. No ale przynajmniej mam ładne wspomnienia pokoncertowe, bo szoł było, że hoho. Albo nawet, że hoł hoł. No takie szoł, że chochoł. Performancu było takie, że normalnie są powody do mruczenia, oj są. Aczkolwiek (wiadomo - zawsze jest, zawsze!), aczkolwiek jest kilka punktów, które bym zmieniła. Po najpierwsiejsze - czemuś się ty dziadu Watersu z Gilmouru pokłócił, no czemu?!! Bez Gilmoura, to jak bez ręki kurczę blaszka. Po drugie - temu, co odpowiadał za akustykę urwałabym uszy przy samym zadku, bo chwilami dźwięki nakładały się na siebie i to wcale nie w ten piękny psychodeliczny sposób, ale tworzyły raczej kakofonię ocierającą się wręcz o trudny do zniesienia jazgot. No na taaaakim koncercie?! Wstyd panowie. Po czecie - performance mnie momentami przytłaczał. Wszystko to było piękne, ładne, cudowne i doskonałe... ale ile miodu może taki jeden człowiek zjeść na raz? No zwyczajnie - czasem mniej, znaczy więcej. I jeszcze ten patos... No ale to wszystko nie zmienia faktu, że było wypaśnie. A że Gilmoura zaliczyłam kilka lat temu w Stoczni - no to jakby jeden quest życiowy mam do przodu :)
A konkluzja ostateczna jest taka - dżizas! Jakie ten Roger ma wielkie stopy!!!
Miałam taki plan przebiegły, że wstanę sobie dziś trochę wcześniej i bonusową rundkę zrobię przed pracą, toteż wczoraj dzielnie nastawiłam budzik na 5,30. Rano jednak okazało się, że ten plan jest równie dobry, jak ten sobotni dotyczący powrotu z Otwocka do Wawki, bo kiedy budzik zadzwonił ja w sposób zupełnie niepoczytalny, bezwolny i wręcz automatyczny zrobiłam dokładnie to co każdy biały i rozsądny człowiek zrobiłby na moim miejscu. Wyłączyłam i przestawiłam na godzinę bardziej cywilizowaną. Czego zresztą później, kiedy już na dobre wyrwałam się z objęć Hypnosa, oczywiście żałowałam. Ależ ze mnie chory zboczeniec...
PS. Mam jeden wolny bilet do odsprzedania na Rogera Watersa na jutro. Ktoś chętny??
Tak oto od samego rana porąbało mnie uroczo. Z okazji nadchodzącego weekendu najprawdopodobniej i cudnego słoneczka zapierdalającego sobie radośnie po nieboskłonie. Hura!
A osobom bliskim mi rocznikowo dedykuję ten specjalny utwór przeniesiony tu prosto z mej szalonej choć nieco zamierzchłej młodości :) Straszne dziadostwo, ale co ja poradzę, że robi mi się odrobinę nostalgicznie i nawet ciepło na sercu :)
[edit] Pogoda taka piękna, że nie mogłam się powstrzymać przed dokręceniem jeszcze paru kaemów przed powrotem do domu.
Nie mam zielonego pojęcia czemu dziś mi tak zimno, ale normalnie zmarzłam rano, aże mi szczęka dolna szczękała o szczękę górną wydając przy tym dźwięk dźwięcząco-dzwoniący, tak przeraźliwy, że przechodniom przypadkowym włos się jeżył i skóra gęsiała. I absolutnie wcale nie przesadzam. Do tytułowego sponsora dołączę jednak wisienkę w postaci utworu muzycznego celem ocieplenia klimatu. Bardzo ładny cover.